Niektórzy rolnicy pomimo gróźb i kar bezmyślnie kultywują proceder wypalania traw. Tylko w sobotę doszło do prawie 5 tysięcy pożarów. Wśród poszkodowanych są też ofiary śmiertelne. W pożarach, które najczęściej wybuchały w woj. mazowieckim, śląskim i małopolskim 2 osoby poniosły śmierć. W Chlewiskach, w powiecie szydłowieckim na Mazowszu podczas akcji gaśniczej ciężkim poparzeniom uległ 25-letni strażak z Ochotniczej Straży Pożarnej. W sobotę został przewieziony śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do Siemianowic Śląskich. Zmarł w niedzielę. W drugim sobotnim pożarze Siekiernie (powiat kielecki), w woj. Świętokrzyskim, również podczas wypalania traw zginął 53-letni mężczyzna. Ustawa o ochronie przyrody i o lasach zabrania wypalania traw, pozostałości roślinnych nieużytków, skarp kolejowych i rowów przydrożnych. Jeśli ktoś zostanie złapany na gorącym uczynku i zostanie mu to udowodnione, grozi mu grzywna do 5 tys. złotych. W przypadku spowodowania pożaru stanowiącego zagrożenie dla życia, zdrowia czy mienia, grozi kara pozbawienia wolności od roku do 10 lat. Ten niebezpieczny zabieg nie użyźni gleby, natomiast hamuje naturalne zjawisko gnicia pozostałości roślinnych oraz powoduje niepotrzebną emisję pyłów i gazów do atmosfery. Ogień niszczy bezpowrotnie siedliska motyli, ptaków, ssaków, gadów.
