Polscy wędliniarze będą mogli nadal wędzić w sposób tradycyjny swoje wyroby – orzekł Parlament Europejski. To jednak tylko połowiczny sukces. Problem w tym, że od września nie będą mogli eksportować swoich wyrobów za granicę.
Stały Komitet ds. Łańcucha Żywnościowego i Zdrowia Zwierząt w Brukseli przyjął projekt Komisji Europejskiej zezwalający na wytwarzanie tradycyjnie wędzonych wędlin przeznaczonych na rynek krajowy. Oznacza to, że od września, kiedy wejdą w życie nowe, bardzo restrykcyjne przepisy dotyczące norm zawartości substancji smolistych w wyrobach wędzonych, producenci nie będą zobowiązani do stosowania nowych unijnych norm. Dotyczy to jednak tylko wyrobów, które znajdują się na Krajowej Liście Produktów Tradycyjnych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Tych zaś w stosunku do ogólnej liczby wędlin wytwarzanych przez polskie firmy jest na tej liście niewiele. Na Podkarpaciu i w Małopolsce, gdzie działa najwięcej, bo aż ok. 600 zakładów wędliniarskich opierających swoją produkcję na tradycyjnych metodach wędzenia, które mają w swej ofercie kilka czy nawet kilkanaście produktów, na ministerialnej liście znajduje się niewiele, bo tylko ponad 30 produktów.
Kolejnym problemem jest to, że producenci tradycyjnych wędlin będą mogli sprzedawać swoje wyroby wyłącznie w kraju, w którym zostały one wyprodukowane. To z kolei oznacza zamknięcie wielu firm na eksport swoich wyrobów i duże straty. Dlatego zdaniem europosła Tomasza Poręby z PiS decyzja, jaka zapadła w Brukseli, to tylko częściowy sukces. – Cieszę się, że nasze wielomiesięczne starania przyniosły skutek. Decyzja Komisji Europejskiej to krok w dobrym kierunku. Teraz trzeba dołożyć wszelkich starań, by jak najwięcej produktów znalazło się na liście wyrobów tradycyjnych – zauważa w rozmowie z NaszymDziennikiem.pl Tomasz Poręba.
Rząd mógł, ale nie pomógł
Przypomnijmy, że rozporządzenie Komisji Europejskiej, które ma wejść w życie od września zakładające zmniejszenie ilości substancji smolistych w wędlinach z 5 do 2 mikrogramów na kilogram, zostało przyjęte przez Radę Unii Europejskiej w 2011 roku. Od tego czasu rząd PO – PSL nie zrobił nic w kierunku złagodzenia uderzających w polskich producentów przepisów, tym bardziej że unijny komisarz ds. zdrowia i ochrony konsumentów Tonio Borg był skłonny pomóc w rozwiązaniu problemu na korzyść polskich producentów, oczekując ruchu ze strony rządu Donalda Tuska.
Takiej inicjatywy jednak nie było, o czym przypomina europoseł Poręba, który otworzył drogę negocjacyjną w PE i wielokrotnie apelował o inicjatywę rządu Donalda Tuska. – Podczas negocjacji tego rozporządzenia zastrzeżenia do proponowanych przepisów podniosła jedynie Łotwa, która dzięki temu uzyskała dla siebie korzystne zapisy dotyczące wędzenia szprotek. Rząd Donalda Tuska dopiero po naszych licznych interwencjach zainteresował się szkodliwymi unijnymi przepisami – przypomina Tomasz Poręba. To zainteresowanie polegało na tym, że minister rolnictwa zaproponował, żeby nowe ograniczenia nie obejmowały wyrobów znajdujących się na Krajowej Liście Produktów Tradycyjnych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Zakaz eksportu wędlin to żadna pomoc
Europoseł PiS podkreśla, że korzystna decyzja Komisji Europejskiej nie byłaby możliwa bez mobilizacji branży wędliniarskiej w Polsce. To nikt inny jak właśnie wędliniarze sami zorganizowali się wymuszając niejako działania na polskich władzach. Szczególną aktywność na tym polu wykazuje powołane w tym roku Polskie Stowarzyszenia Producentów Wyrobów Wędzonych Tradycyjnie.
– Wspólnie pokazaliśmy, że problem dotyczy setek zakładów nie tylko na Podkarpaciu, ale w całym kraju. Cieszę się, że nasze wielomiesięczne starania – interpelacje, spotkania w Komisji Europejskiej i manifestacje, także pod polskim Sejmem – przyniosły efekt – zauważa europoseł PiS. Dodaje jednak, że choć to krok w dobrym kierunku, to trzeba dołożyć wszelkich starań, by jak najwięcej produktów znalazło się na liście wyrobów tradycyjnych.
Decyzja, jaka zapadła w Brukseli, cieszy też przewodniczącego Polskiego Stowarzyszenia Producentów Wyrobów Wędzonych Tradycyjnie Fryderyka Kapinosa, który w rozmowie z NaszymDziennikiem.pl podkreśla jednak, że na pełną radość przyjdzie czas, kiedy sprawa zostanie załatwiona definitywnie na korzyść polskich wędliniarzy.
Pozostaje bowiem jeszcze problem z wpisaniem na listę ministerialną, co jest dość skomplikowaną procedurą, a co za tym idzie – większość firm na pewno nie zdąży z załatwieniem wszystkich formalności do 1 września. – Teraz oczekujemy, że ministerstwo rolnictwa i instytucje, które odpowiadają za wpisanie wyrobów na tę listę, pomogą nam, przez co długa procedura, która niejednokrotnie może potrwać nawet do pięciu miesięcy, zostanie maksymalnie skrócona, oczywiście przy zachowaniu standardów. Zależy nam bowiem, aby w tych gorączkowych działaniach na liście nie znalazły się wyroby, które z tradycją nie mają nic wspólnego – zauważa Fryderyk Kapinos.
Dodaje, że najlepszym rozwiązaniem byłoby, aby do produkcji i sprzedaży zostały dopuszczone wyroby wędzone drewnem z drzew liściastych, a nie tylko te, które znajdują się na liście ministerstwa rolnictwa. W jego ocenie, problem jest poważny także z powodu ograniczeń możliwości eksportowych polskich producentów tradycyjnych wędlin. – To, że możemy produkować i sprzedawać tylko na kraj, to za mało. Wiele małych i średnich firm wędliniarskich sprzedawało swoje wyroby m.in. na Słowację, do Czech, do Włoch czy chociażby do Wielkiej Brytanii. Decyzja Komisji Europejskiej i bierna postawa naszego rządu sprawiają, że od września zamyka im się eksport, co oznacza ograniczenia produkcji. Nic więc dziwnego, że firmy czują się oszukane – wyjaśnia Fryderyk Kapinos. Problem także w tym, że derogacja będzie obowiązywać tylko przez trzy lata. W tym czasie firmy wędliniarskie mają się dostosować do wyznaczonych poziomów zawartości substancji smolistych w wyrobach wędzonych. Tymczasem w ocenie producentów, jeżeli produkt ma mieć tradycyjny smak i zapach – jak obecnie – spełnienie nowych unijnych norm nie będzie możliwe nigdy. Dlatego domagają się wypracowania takich przepisów, które nie będą zakazywały wędzenia wędlin w sposób naturalny drewnem drzew liściastych nad paleniskiem.